Zapraszamy na wystawę Magdaleny Ciemierkiewicz, która jest podsumowaniem pobytu artystki w Bydgoszczy i jej bardzo intymną rozmową z historią miasta – szczególnie Fordonu – obecnego w architekturze, archiwaliach, naturze i tym, co ludzkie.
Wystawa w ramach Programu Rezydencji Artystycznych Galerii Miejskiej bwa w Bydgoszczy.
Z pomocą błękitu – rozmowa z Magdaleną Ciemierkiewicz
Danuta Milewska: Podchodzisz do miasta jak do Istoty, która oprócz ciała ma duszę i ducha. Tytuł Twojego projektu Powiedz mi, miasto to swego rodzaju prośba i nawiązanie intymnego kontaktu, i też takie oddanie się w otwartości i gotowości na to, jak jest, na historie miasta, na to, co ma w sobie. Jak przebiegała rozmowa Bydgoszczy z Tobą w związku z budowaniem Twojej wystawy?
Magdalena Ciemierkiewicz: Odwiedziłam Bydgoszcz po raz pierwszy i chciałam, aby miasto samo nauczyło mnie czegoś o sobie. Rozpoczęłam od wstępnego rozpoznania jego wielokulturowości a moją szczególną uwagę zwróciła historia Fordonu. Ze względu na to, że bliskie są mi tematy pogranicza kultur, od początku zainteresowała mnie obecna tu wielokulturowa dyfuzja, której ślady do dziś widać np. w architekturze i lokalnych mikrohistoriach. Rozpoczęłam od luźnego spaceru po Fordonie, odbyłam też ciekawą rozmowę z Damianem Rączką ze Stowarzyszenia Miłośników Fordonu, który oprowadził mnie po dzielnicy i opowiedział jej historię. Dzięki temu wstępnemu rozpoznaniu podjęłam decyzję, że projekt będzie skupiał się właśnie na więzieniu dla kobiet i ukrytych w jego murach herstoriach.
Na wystawie mamy elementy archiwalne, którym nadajesz zupełnie nowa formę – ożywiasz je swoim głosem (nagrania) i opcjonalnie dajesz je do dotknięcia publiczności. Skąd taki pomysł na pracę z archiwum?
W Archiwach Państwowych, gdzie przeprowadziłam kwerendę dotyczącą więzienia, znajdują się setki, a może tysiące akt, dokumentujących wyroki kobiet z różnych okresów polskiej państwowości a także II wojny światowej. Posługują się oczywiście zimnym i urzędowym językiem opisu, który pozbawia zawarte w nich historie ludzkiego wymiaru, dehumanizuje więźniarki i całkowicie podporządkowuje je systemowi. Pokazuje też nierówności społeczne, np. przewagę najuboższych kobiet wśród osadzonych w więzieniu czy też obejmowanie większości stanowisk przez mężczyzn. Poszukiwałam tego, co ukryte jest między tymi wersami i co mogło wybrzmieć tylko wtedy, kiedy nadam im formę mówioną i zinterpretuję je swoim głosem.
Głos jest narzędziem opowiadania historii. Aby wiedzieć cokolwiek na temat przeszłości trzeba to sobie najpierw wyobrazić. Opowieść o więźniarkach mogłam złożyć ze strzępów tych historii, które trzeba było dopowiedzieć z czułością oraz świadomością kontekstu historycznego i jego współczesnego znaczenia.
W Fordonie osadzone były kobiety za bardzo różne przestępstwa, w tym także zabójstwa, kradzieże, czasami także takie, które dla nas dzisiaj są niezrozumiałe – np. “przekupstwo”, czy “włóczęgostwo”. Każdy z tych przypadków wymagałby osobnego rozpoznania. Poprzez czytanie akt chciałabym objąć historie tych wykluczonych ze społeczeństwa kobiet swoim uczuciem i zrozumieniem.
W swoim projekcie skupiłam się jednak na politycznym aspekcie karalnej aborcji w okresie międzywojennym, co ma oczywiście także wymiar współczesny. Wystawa mieści się w pobliżu Placu Praw Kobiet, a po zaostrzeniu ustawodawstwa w tym zakresie w Polsce po 2016 roku ta kwestia do dziś nie uległa zmianie. Poprzez interpretację znalezionych w aktach informacji na ten temat chciałam przyjrzeć się złożoności tej kwestii wbrew populistycznym sloganom i zobaczyć wpływ jaki tak zaostrzone prawo miało i może mieć na egzystencję kobiet, a szczególnie tych najuboższych.
Istotną częścią Twojej pracy w Bydgoszczy są również zdjęcia ze spaceru po Fordonie. W swoich realizacjach często mówisz o miejscach i nie-miejscach pamięci. Co to za miejsca na Twoich fotografiach, które jeszcze dodatkowo podświetlasz na wystawie?
Na wystawie wyeksponowana jest tzw. Góra Szybowników, która wbrew pozorom łączy się z wątkiem dotyczącym praw kobiet. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale jest to miejsce, gdzie w przeszłości odbywały się procesy oskarżonych o czary, za co karano najczęściej kobiety poprzez spalenie. Miejsce to współcześnie kojarzone się z dawnym fordońskim lotniskiem. Na wystawie wyeksponowane zostało zdjęcie z mojego spaceru w pobliżu wzgórza oraz fragment fotografii archiwalnej, przedstawiające to samo miejsce z różnych perspektyw. Wzniesienie zostało punktowo oświetlone przy pomocy błękitnego światła.
W pracy dźwiękowej czytam wybrane akta więźniarek, wśród których najdłuższe wyroki otrzymywały akuszerki. W tej historii to właśnie one odgrywają rolę “wiedźm”, które musiały ponieść wysoką karę za robienie użytku ze swojej zakazanej wiedzy. Często ich działalność wiązała się z ryzykiem kary więzienia, ale wynikała z empatii wobec kobiet, które szukały u nich pomocy. Mówimy tu o czasach, w których aborcja była karana bez względu np. na skrajne ubóstwo, ciążę w wyniku gwałtu czy zagrożenie zdrowia kobiety. Zaskakujące, że we współczesnej Polsce, wciąż mamy do czynienia z jednym z najbardziej zaostrzonych praw w tym zakresie.
Jakie znaczenie ma dla Ciebie światło w Twoich pracach?
Światło, a szczególnie kolor niebieski przewija się w moich pracach w różnych formach. Jest nośnikiem duchowości. Na wystawie w Bydgoszczy za jego pomocą tworzę sferę sacrum, w której wybrzmiewają herstorie. Ta niebieska aura pomaga w skupieniu, ale też przepracowaniu trudnych kwestii, które wciąż w Polsce stanowią kontrowersyjny temat.
Wróciłaś tu też do form kolażowych. Czym dla Ciebie jako badaczki pamięci wspólnotowej są te kolaże bydgoskie?
Kolaż jest techniką, która towarzyszy mi od dawna. W swoich najwcześniejszych pracach wykorzystywałam często znalezione na targach staroci czarno-białe fotografie, z których powstała seria kolaży pt. “Złe bajki” (2013-2018). Z jednej strony poprzez przekształcenie materiału archiwalnego, jakim jest zdjęcie pozbawiam je dokumentalnego charakteru. Z drugiej strony nadaję im wyraz metafizyczny, w którym historie więźniarek łączą się ze sobą, przenikają i wykraczają poza moment naciśnięcia spustu migawki. Są one próbą dotknięcia i zobaczenia na nowo twarzy, gestów czy relacji między postaciami. Poprzez spontaniczność działania w technice kolażu, możliwe jest zobaczenie tych sytuacji w sposób intuicyjny, przez co efekty pracy z tą techniką mogą być niekiedy zaskakujące.
Jak te fordońskie herstorie wpisują się w Twoje badania w ramach rozprawy doktorskiej? Jakie miejsce zajmują pośród innych historii, które badasz?
Moja praca doktorska dotyczy historii pogranicza polsko-ukraińskiego i nosi tytuł Herstoria na wiele głosów. Opowiadam ją za pomocą wielu mediów, w tym także z wykorzystaniem tkaniny i głosu, które szczególnie wiążą się z kobiecą narracją. Badanie akt więźniarek z Fordonu dało mi możliwość wglądu w sytuację kobiet w różnych okresach w Polsce z innej niż dotychczas perspektywy. Zakład karny w Fordonie był jednym z najbardziej surowych tego typu miejsc w Polsce i od początku swego istnienia aż do lat 80. przeznaczony był wyłącznie dla kobiet. W czasach niemieckiej okupacji trafiały tu głównie Polki i Żydówki. Znalazłam też dokumenty więźniarek z południowo-wschodnich terenów II RP, z miejscowości zlokalizowanych w regionie, który badam. Dzięki tej kwerendzie mogłam przyjrzeć się w jaki sposób i za co karano, co ma oczywiście wydźwięk polityczny. Wśród dokumentów zgromadzonych w teczkach znalazły się także listy, pocztówki, a także informacje o sytuacji materialnej więźniarek. Wszystko to dało mi możliwość przyjrzenia się tym herstoriom na nowo.
Projekt będzie częścią pracy doktorskiej artystki Herstoria na wiele głosów w Szkole Doktorskiej Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie
kuratorka rezydencji: Danuta Milewska
Początek 03.12.2024, godz. 18.00
ul. Gdańska 3
Koniec 04.01.2025